wtorek, 24 września 2013

Anioł cz. IV

      Święta nadeszły szybciej niż Ana mogła się spodziewać. Był listopad. Pacjenci w szpitalu czekali na zabiegi, które miały być wykonane przed świętami, ale święta już trwały. Jak to możliwe? Pacjentów nie ubywało w kolejce, a Lisa była u Molly. Był też John. Nie było za to śniegu i gwiazd. Gwiazdy zostały wykradzione i zawisły w galeriach handlowych. Kto był tak okrutny, by odbierać dzieciom gwiazdy?
      John jednak nie potrzebował gwiazd. Ana widziała, że kryje się w nim coś niedobrego. Był synem jej siostry i miłości życia, ale był zły. Nie można było inaczej tego określić.
Ana przestraszyła się widząc Johna w szpitalu. Demon.
       – John? – zdziwiła się.
      – Niespodzianka! – zawołała Lisa. Ana rozpoznała siostrę w kobiecie prowadzącej Johan za rękę. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć Lisa rzuciła się jej na szyję. – Przyjechaliśmy wcześniej, nie cieszysz się?
Ana zmusiła się na uśmiech.
    – Cieszę, oczywiście. – Rzuciła spojrzenie na Johna, który wyzwoliwszy się z uścisku matki próbował wykręcić śrubkę z krzesła. Wyobraziła sobie, że mu się to udaje, a później siada na nim starsza pani. Krzesło załamuje się i pani upada roztrzaskując sobie głowę. Płynie krew. Pierwsze zabójstwo małego Johna.
      – Johny przywitaj się z ciocią – powiedziała Lisa. Jej głos wyrwał Anę z przemyśleń.
Mały odwrócił się i zaszczycił matkę ponurym spojrzeniem.
     – Nie! – krzyknął stanowczo i wrócił do przerwanej pracy.
Demon, pomyślała Ana.
     – Lisa słuchaj naprawdę cieszę się, że cię widzę, ale jestem w pracy, mogłabyś…?
Lisa spojrzała na nią migdałowymi, pięknymi oczyma.
   – Jasne. Tak, tak. Johny – wyciągnęła rękę, którą chłopiec, ku zaskoczeniu Any, posłusznie uścisnął. – Pomyślałam tylko, że skoczymy może na kawę. O której kończysz?
    – Niestety dziś mam dyżur. – Ana wzruszyła ramionami na znak bezradności. Wyraz twarzy Lisy nie wyrażał zrozumienia. – Całą dobę – dodała.
    – Och – Lisa wyglądała na zawiedzioną. – No cóż… Odezwij się – poleciła całując siostrę w oba policzki. – Na razie.
    Ana stała patrząc na odchodzącą kobietę i drepczącego obok chłopca. W końcu zniknęli za zakrętem korytarza.
     – Przykro mi z powodu pani siostry – usłyszała i odwróciła się gwałtownie.
Nikogo nie było. Potrząsnęła głową i zdecydowała się zaparzyć kolejną kawę. Mocną.

***

     Tak jak się tego obawiała, mały John był wykapanym ojcem. Miał te same jasne włosy i niebieskie, świdrujące oczy. Kiedy mówił robił takie same miny i gesty. Latem skończył pięć lat, był więc już dużym chłopcem z jasno określonym celem w życiu.
       – Będę piłkarzem – powiedział dumnie siedząc przy stole w mieszkaniu babci Molly. – Jak tata.
Ana szukała w nim tego demona, którego widziała w szpitalu, teraz był jednak zwykłym dzieckiem. Ze smakiem pałaszował domowe ciasto i uśmiechał się pokazując rzędy białych, maleńkich jak perełki, dziecięcych ząbków. Machał nogami z takim zapałem, że trząsł się cały stół, a wraz z nim kawa Any, która zdążyła już pewnie wystygnąć. Ana upiła łyk gorzkiego płynu i odstawiła filiżankę. Czuła się zbyt zmęczona, nawet by pić kawę.
     – Na pewno – powiedziała Molly z uśmiechem spoglądając na prawnuka. Zdaniem Any wyglądała trochę jak buldog. Obwisła, pomarszczona skóra na policzkach kołysała się z każdym ruchem głowy. Pies w peruce z waty. Włosy babci Molly, upięte w kok, dawno już straciły kolor. Sprawiały wrażenie delikatnych jak mgła. – W którym klubie chciałbyś grać?
       – W FC Barcelona – odpowiedział John szczerząc się od ucha do ucha.
     – To nie jest niemiecki klub, synku – wtrąciła się Lisa. – Powiedz, że chciałbyś grać w Bayern Munchen, jak tata.
Malec spojrzał na matkę morderczym wzrokiem.
      – Co z tego? – oburzył się. – Chcę grać w FC Barcelona i koniec!
Ana porażona piskiem chłopca otworzyła szeroko oczy i ze zdziwieniem oglądała jak wstaje z miejsca, popycha matkę i wybiega trzaskając drzwiami.
     – Nie sprawdza się to bezstresowe wychowanie – powiedziała Lisa usprawiedliwiająco. – Tego uczą go w przedszkolu. Krzyku. Mam już dość. Czuję się jak na wojnie z tym dzieckiem.
Nikt nie skomentował jej słów. Zapadła gęsta, ciężka cisza zakłócana tykaniem zegara. Po chwili Molly uśmiechała się delikatnie patrząc na swoje wnuczki.
     – Muszę się na was napatrzeć – odezwała się. – Tak się zmieniłyście, moje małe dziewczynki. – Wzrok Molly przenosił się z jednej na drugą. – Liso, wyglądasz jak zawsze prześlicznie. – Kiedy spojrzała na Anę, jej twarz spochmurniała. – A ty, Ano, musisz się przespać. Męczy cię ta praca.
Ana uniosła brwi.
    – Owszem – powiedziała. – To szpital. Całonocne dyżury, męczący pacjenci i wrzeszczący ordynator. Nie ma chwili wytchnienia.
      – Skóra ci poszarzała. Jesteś niedożywiona – kontynuowała Molly nie zważając na jej słowa.
Poszarzała nawet skóra. Ana była pewna, że to przez mieszkanie.
      – To to mieszkanie, babciu – powiedziała. – Jest szare.

***

      Wieczorem Ana wróciła do domu, gdzie Bruno już czekał przy drzwiach. Widząc go przeklęła pod nosem.
       – Zapomniałam o tobie Bruno – powiedziała przepraszająco. – Już daję ci jeść.
       – Dobrze,  że nie masz dzieci – mruknął kot maszerując za nią do kuchni.
      Ana sięgnęła do lodówki po puszkę z kocim  jedzeniem. Nałożyła trochę do plastikowej miseczki i usiadła przy małym stoliku ustawionym pod ścianą. Nie chciało jej się ściągać płaszcza, ani butów. Patrzyła jak kot z błogością liże pasztet i czuła, że jej powieki robią się coraz cięższe.
     – Wszystko jest takie szare, Bruno – powiedziała przymykając oczy. – Nawet babcia Molly uznała dziś, że poszarzała mi skóra. Ty też jesteś szary. To pewnie przez to mieszkanie.
Kot przerwał jedzenie i spojrzał na Anę z wyrzutem.
      – Od urodzenia jestem szary – powiedział oblizując się. – Taką mam sierść.
Ana westchnęła i podniosła się ze swojego wygodnego miejsca.
      – Ach, to to mieszkanie – powtórzyła.

***

     W nocy spadł śnieg. Najwyższa pora. Dzień był idealny, by nie wstawać z łóżka. Ana spędziła w nim długie godziny obserwując jak po szarych ścianach jej sypialni pełzną cienie. Niczym niezmącona cisza pozwalała jej marzyć.
      Zima była ulubioną porą roku Any, która od dziecka wierzyła w anioły. Uważała, że śnieg – biała, puszysta masa – to meszek z ich piór, które raz do roku czaszą kryształowymi grzebieniami. To dlatego iskrzy się w słońcu i mieni wszystkimi barwami tęczy. Jest taki zimny, by ludzie nie zabierali go do domów i nie popadali w pychę chwaląc się, kto ma go więcej. Tak właśnie, zdaniem Any, było ze śniegiem.
     Jako mała dziewczynka czuła obecność swego anioła. Czuła także jego stratę i od tamtej chwili przestała kochać zimę za śnieg. Dorosła Ana widziała w nim przede wszystkim schronienie przed demonami, które czaiły się w mroku. Biel, jako przeciwieństwo czerni, była ucieleśnieniem dobra. Świat, pokryty pierzyną dobrej materii, stawał się dla złych mocy pustynią. Dlatego zimą noc mogła być dłuższa, a słońce miało mniej pracy. Śnieg odstraszał wszystkie zabłąkane demony ze świata.
Spokój jej przemyśleń przerwał Bruno, który wparował do pokoju wprowadzając ze sobą chaos żyjący w przedpokoju. Potrącone przez kota drzwi zaskrzypiały cicho, a delikatny podmuch powietrza ocucił kobietę i wyrwał z błogiego stanu omamienia.
      – Nie śpimy – rzekł Bruno wskakując na łóżko i mrucząc głośno. – Ziemia do Any. Kobieto, nie mieszkasz sama na miłość boską! Nakarm mnie, bo żołądek przyrośnie mi do grzbietu.
      Ana pogłaskała zwierzę po miękkiej sierści i nie powiedziała ani słowa. Zniecierpliwiony futrzak zeskoczył z łóżka i oparł na nim przednie łapy. Kiedy Ana chciała go pogłaskać odsunął się wydając z siebie głośne miauknięcie.  
      – Bruno – powiedziała zaskoczona Ana. – Ty umiesz miauczeć.
      – No ba – odparł urażony. – Przecież jestem kotem.
Ana wysunęła się spod kołdry i przeciągnęła.
     – Dobrze, Bruno. Już idę.

6 komentarzy:

  1. Ale mi zapunktowałaś! Jestem wielką fanką FCBarcelony, a Bayernu nie lubię, bo trenuje ich Guardiola, którego kochałam, ale w Barcy. Więc pokochałam już i małego Johna za to, że wybrał mój ukochany klub, a nie ten, którego zaczęłam nie lubić;D
    Swoją drogą, interesujesz się piłką?:)

    Albo ten rozdział jest krótszy niż poprzednie, albo tak chłonę to opowiadanie, że nie potrafię ocenić długości. No i znowu napiszę- kocham tego kota! Jest boski;D
    Hm... Szkoda, że Max nie jest budowlańcem. Może zrobiłby jej wreszcie porządek z tymi szarymi ścianami. Nie umiałabym żyć w takim otoczeniu. Może zmiana koloru dodałaby trochę ciepła do jej życia. Czekam na piąteczkę i mam nadzieję, że mnie powiadomisz:)
    Bardzo wciągnęło mnie to opowiadanie. Podoba mi się Twój styl. Jest taki.. lekki mimo że piszesz o poważnych rzeczach. Chłonę kolejne linijki z zawrotną szybkością i naprawdę bardzo ciekawi mnie co dalej będzie się działo w życiu samotnej Any i... kota. Jest moim ulubieńcem! Sama mam 3, ale niestety nie znam ich myśli. One tylko ciągle wołają o jedzenie.

    Nie wiem czy zauważyłaś, ale pod każdym rozdziałem "Aniołów" napisałam jakiś mały komentarz;) Jesli masz ochotę, przeczytaj:D

    I dziękuję za Twoje komentarze pod moimi rozdziałami;) Nie będę Cię informować o nowych u mnie, bo będzie to niepotrzebny spam:D Jak przeczytasz do aktualnych rozdziałów, to daj mi znać, wtedy zaczne:)

    Ściskam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, to nie interesuję się piłką. Nie interesuję się za bardzo sportem, ale piłka nożna jest w Polsce tak popularna, że trudno nic o niej nie wiedzieć :) Z resztą kocham Hiszpanię, a tam to "sport narodowy"

      Dzięki za wszystkie komplementy. Czytałam wszystkie Twoje komentarze i mam wrażenie, że bardzo energiczna i pozytywna z Ciebie osoba :) To opowiadanie będzie całe w takim lekko ponurym nastroju, więc nie wiem czy doczekasz się tego, czego oczekujesz :) Ale mimo wszystko powiadomię Cię :)

      Usuń
  2. Co do twojego komentarza od 7 rozdziałem. Nie, nie jestem początkująca. Piszę dość długo choć ze sporymi przerwami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna część tego opowiadania przeczytana przed snem. Tak jak powiedziałem będę tu zaglądał regularnie każdego wieczora, aż skończysz (niestety, bo bardzo to opowiadanie mi się podoba i boli mnie myśli, że kiedyś się jednak skończy. Cóż nic nie może przecież wiecznie trwać.)

    Co mnie ciekawi w tym momencie to powiem w skrócie.
    Max - Czemu go niema w tym rozdziale? Fantastyczna z niego postać jak na razie i szkoda, że nawet niema o nim drobnego wspomnienia.
    Thomas - Ech nie wiem czemu go jakoś nie lubię. Zresztą go prawie niema to jak mam go lubić. Jednak nie żałuje jego braku, bo jego obecność mogłaby pokrzyżować wiszącą w powietrzu miłość Any i Maxa (Boże jaką mam nadzieję, że ich spikniesz)
    Molly - Chyba nie uśmiercisz starowinki aby dodać jeszcze smutniejszego klimatu?
    Ana - Dziwna, intrygująca i posiada swój urok (na pewien sposób) i ma jakąś dziwną wyobraźnie, choćby z tą śmiercią. Czekam, aż jej się ułoży. I nie podoba mi się jak jest w cieniu swojej siostry (o wypowiedź Molly mi chodzi, Lisa cacy a Ana szara. :( )
    Lisa - Żałuję ze przy spotkaniu z Aną nie było jakiejś większej konfrontacji tych dwóch jakże odmiennych osobowości.
    Bruno - Ja Chcę takiego kotka. Mam dwa swoje na stałe i teraz 3 na wydanie bo mi się jedna kotka okociła. :) I jak jeden będzie chociaż odrobinę podobny do tego słodziaka z opowiadania to go sobie zostawię. <3 Tylko Bruno trochę biedny bo go pani słabo dokarmia, niedobra. xD

    Nawet niezły rozdział choć troszkę krótki, a przynajmniej krótszy od pozostałych. Co nie oznacza, że jest słabszy. Wręcz przeciwnie, żałuję, iż taki krótki bo fajny. Co do stylistyki to nie mam do czego się doczepić znowu, ale muszę pochwalić bo jest dobrze. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę Cię rozczarować, bo to opowiadanie ma być krótkie. Obiecałam sobie, że nie będę rozwlekać jak ostatnio.
    Nie każdy bohater musi być w każdym rozdziale. Tu w każdym będzie chyba tylko Ana, ale Max pewnie pojawi się w następnym. Poza tym czemu fantastyczna z Maxa postać? Był tylko na chwilę na razie, więc nie wiem co Cię w nim tak oczarowało :P Tak samo z Thomasem i Lisą. Wszyscy są w pewnym sensie na drugim planie. Nie wiem czy uda mi się osiągnąć to, co zamierzam, ale na razie to dopiero początek, więc mam taką nadzieję. I nie dopisuj za mnie!
    Nie będę spoilerować, więc nie powiem czy kogoś uśmiercę czy nie, ale na ogół tego nie robię ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Poza tym czemu fantastyczna z Maxa postać? Był tylko na chwilę na razie, więc nie wiem co Cię w nim tak oczarowało."
    Był tylko chwile a jednak to zrobił. :) Wydał się bardzo pozytywną postacią i sympatycznym gościem. Kwiaty dla kobiety, której nie zna i zniósł jej foch. :) Cóż jak dla mnie sympatyczny z niego facet będzie, chyba, że okaże się dupkiem jednak.

    "I nie dopisuj za mnie!"
    Tak jak mówiłem napisałem to co mnie ciekawi i nurtuje. :) I proroczo przewiduje co może się wydarzyć. Są to tylko moje domysł przecież nie wiem co będzie dalej. I nie nic nie mów, chcę się dowiedzieć co będzie czytając kolejne części.

    OdpowiedzUsuń